sobota, 8 listopada 2014

#10 Umysłem Rosji nie zrozumiesz.

Умом Россию не понять - pisał Fiodor Tiutczew. I ta fraza do dziś idealnie określa ten kraj. A co nieco opowiem wam o nim studentka dwóch roków na raz... no dobra, przyjmując wersję optymistyczną - studentka II roku filologii rosyjskiej. Czyli ja : )







1. Język.

Zacznijmy od rzeczy najtrudniejszej - od języka : ) Co krok spotykam się z opinią że przecież rosyjski to taki prooosty język. OTÓŻ NIE. Fakt, jest kilka słówek które pokrywają się z polskim, ale tak naprawdę są one w mniejszości. Żeby w ogóle zacząć naukę rosyjskiego trzeba zaznajomić się z cyrylicą. Cóż, piękne to były czasy kiedy w październiku ubiegłego roku kupowałam zeszyt w trzy linie aby się uczyć pisać.
A potem przychodzi czas na deklinacje, odmiany przez przypadki i inne koszmary. Powiem wam - miękki znak jest skurwielem. Nie będę wam podawać żadnych słówek, bo to łatwo można sprawdzić w internecie. Powiem wam tylko że translator google w przypadku rosyjskiego jest jeszcze bardziej beznadziejny niż zwykle.

Inną sprawą jest akcent. Popularnie mówi się że rosjanie śmiesznie "zaciągają". Brzmi to tak za sprawą tego że akcent w języku rosyjskim jest ruchomy. Raz pada na pierwszą sylabę, raz na ostatnią. I nie ma na to jakiejś reguły - tak po prostu jest. A Ty albo się tego nauczysz, albo zamiast powiedzieć że "napisałam list" powiesz "nasikałam list" ; )




2. Putin.

Pierwsze słowo które przychodzi na myśl słysząc słowo "Rosja" prawda? : ) Rosjanie w przypadku swojego prezydenta podzieleni są na tych którzy go kochają i na tych którzy go nienawidzą. Jedni chwalą go za to że stara się rozwijać Rosję, pozostali płaczą nad demokracją której nie ma. To że zdjęcie Putina już wisi w każdej rosyjskiej szkole to nic. Jako że coraz częstsze są plotki na temat choroby Władmira to nie zdziwcie się jak zaczną budować drugie mauzoleum na placu czerwonym. Lenin wiecznie żywy? Zobaczycie co będzie z Putinem ;))






3.Wódka.

Że w Rosji piją szklankami to fakt. Jednak w Rosji obowiązuje kultura picia. Nie, to nie jest oksymoron :) Kiedy zapraszać gości do domu nie możesz po prostu postawić butelki czystej na stole. Musi być ona podana w krawce. I broń boże nie dostawiaj soku ! W Rosji nie ma zwyczaju zapijania alkoholu. Tam zagryzamy. Ale ! Nigdy nie zagryzamy pierwszej szklanki. : )
Ponadto to w Rosji wymyślono wynalazek o nazwie "Tjura". Mianowicie - nalewamy wódki do miski i wkładamy do niej pokruszony chleb. Organizując imprezę na ok. 6 osób po takiej "przekąsce" nikt nie
wyjdzie na dwóch nogach.

Na koniec warto powiedzieć coś o piwie. Wiecie jak żałośnie - my polaczki - prezentujemy się pijąc piwo w Rosji? Bo przecież w sklepie sięgniemy po zwykłe, pół litrowe. Za to w Rosji powszechnie kupuję się piwo w litrowych puszkach.  Niektóre z nich możemy spotkać w polskich sklepach. Ja osobiście jestem fanką marki "балтинка" chociaż 10 złoty często przekracza moje możliwości finansowe. Poza tym w prawie każdym sklepie możemy spotkać chyba najpopularniejszego "Białego niedźwiedzia". Również polecam ; )



4. Stolica

Moskwa - serce i duma Rosji. Miasto tak pełne kontrastów, jak i sam kraj. Z jednej strony mamy dzielnice w których kanalizacji i elektryczność należą do luksusu. Z drugiej - Rublovka, czyli miejsce w którym domy posiadają najbogatsi ludzie w kraju, a ceny za metr kwadratowy liczy się w milionach rubli. Moskwa - wiecznie zakorkowana, wielka jak 10 naszych Warszaw, z najlepszym metrem na świecie. A skoro już mówimy o Moskwie...

5. Plac Czerwony.
Красная площадь - duma wszystkich Rosjan. Ten kolorowy budynek który każdy z nas kojarzy z obrazów to cerkiew Wasyla Błogosławionego. Po ukończeniu budowy Iwan Groźny kazał oślepić architektów aby już nigdy nie zaprojektowali niczego równie pięknego. Poza tym na Placu Czerwonym znajduję się również mauzoleum Lenina. Jednak spotkać się z wodzem jest niezwykle trudno - mauzoleum jest otwarte tylko dwa razy w tygodniu przez godzinę, a aby się tam dostać trzeba przejść szczegółowe przeszukanie. Poza tym krążą plotki że tak naprawdę w mauzoleum spoczywa...woskowa kukła, a ciało Lenina zgniło przy pierwotnych próbach zabalsamowania.
Przy Placu znajduję się również GUM - Главный Универсальный Магазин - czyli najbardziej luksusowe centrum handlowe w Rosji. Wydaje mi się że raczej nikogo z nas nie stać na zakupy tam ; )
Mamy też przylegający do placu Kreml - dawną siedzibę carów.

6. Matrioszka, walonki i niedźwiedzie.

Matrioszka - każdy kto był w Rosji przywiezie są ze sobą. Przyjemna dla oka rosyjska lalka, której historii chyba nie ma sensu opisywać.
Walonki - na Syberię bez nich ani rusz. Zrobione ze zbitej wełny, mało twarzowe ale za to są najcieplejszymi butami świata. I do tego w Rosji kosztują one grosze, a mając je na nogach rosyjska zima jest niestraszna. Mówiąc o walonkach trzeba też wspomnieć o uszance - jak poszperacie na strychu to znajdziecie takową na strychu swojej babci ; )
Niedźwiedź. Ha ! To nieprawda że w Rosji niedźwiedzie chodzą po ulicach. Nie, nie chodzą. Że Rosja była wielkim i groźnym niedźwiadkiem, który po upadku ZSRR zmienił się w potulnego misia to bym polemizowała. Jednak niedźwiedź symbolem Rosji jest. 

7. Propaganda.

Mniej przyjemny temat. Że w Rosji panuje powszechna propaganda wiadomo. Że walkę o "wolność słowa" można przypłacić życiem też. Bycie dziennikarzem w Rosji to akt niebywałej odwagi. Napisz coś złego na władzę - władza się Tobą zajmie. Kilka dni temu "Echo Moskwy" dostało ostrzeżenie od państwa za swoją "niepoprawność polityczną". Pierwsze i zapewne ostatnie. O tym jak przejmowano NTV - które uchodziło za ostatnią niezależną telewizję - pisano już wiele, a to co działo się w redakcji "Wprost" to przy tym pikuś. Również telewizja "Dożd" musi coraz bardziej schodzić do podziemi. No cóż.



8. Dobre bo rosyjskie?
Ach Ci rosjanie. Z jednej strony patrzą z podziwem na zachód, a z drugiej uważają że to rosyjskie jest najlepszą. Co drugi samochód to mercedes, bo przecież jeżdżenie wołgami stało się niemodne. Ale rosjanin nie będzie używał jako wyszukiwarki google - on wejdzie na rodzime yandex.ru . Rosjanin nie założy konta na fejsbuku bo przecież mają swoje vk.com . No i rosjanin nie przeczyta innej książki niż tej napisaną przez Puszkina, Tołstoja czy Dostojewskiego - oni uwielbiają swoich poetów i uważają ich za największą narodową dumę. I w tej kwestii akurat mają rację. ;-)



Podsumowując - Rosję każdy zrozumie na swój sposób. O tym kraju można by pisać pisać - wszakże rozciąga się on przez pół świata : ) Opisanie każdego aspektu zajęłoby mi wieki, temat rosyjskich sportowców (mrauć) zostawiam sobie na później :)
Rosja krajem jest niezwykłym i jedni będą go nienawidzić a inni kochać. Ale nikt nie będzie go rozumiał. В Россию можно только верить..
















sobota, 26 lipca 2014

#9 Słowo o muzyce cz. 3

Miała być inna tematyka, ale kończy się na tym co zawsze ;-) Powracam na bloga, nie chcąc powrócić do życia. Mój humor dzisiaj to jazda na rollercoasterze.
Wiecie? Powinnam teraz siedzieć w autobusie PKS Bytów, relacji Wisła-Toruń. No cóż, za to piszę notkę.


21. Na pół etatu - Na marginesie.
Odkrycie moje niedawne. Zostanie na długo w mojej bibliotece.

Paranoje, lęki, współczesności, stygmaty,
alkohol, leki, w chuj złości i kwiaty na grobach marzeń,
na cmentarzach snów

 22. Bisz - Wnyki
Pierwszy kawałek który odpaliłam po tym rozpakowaniu  "Wilka Chodnikowego". Najbardziej ukochany kawałek po "Banicji". Nic mi tak nie działa na psychikę jak słuchanie tego w środku nocy w czasie jazdy nocnym autobusem. I niech mi ktoś jeszcze powie że Jaruszewski nie tworzy poezji.


23. Papa Roach - Nights of love
To mój osobisty błąd że karaluchy pojawiają się tutaj dopiero teraz. Jedna z największych miłości mojego życia, wieczory w których grali koncerty w Polsce a mnie na nich nie było należały do tych zapłakanych. Po ostatniej płycie stracili trochę w moich oczach, ale wystarczy włączyć takie "Metamorphosis" czy "Getting away with murder" i znowu wszystko jest jasne. A dlaczego akurat ten kawałek? Inne też się pojawią, bez problemu. Ale wrzucanie "Last resort" czy "Forever" uznałam za zbyt oklepane, mimo iż należą do moich ulubionych.



24.  B.O.K - Spadam w górę
"Przypierdolę tak że zobaczysz gwiazdy". Jedyny minus tego kawałka to taki że jest taki krótki. Mój osobisty nr. 1 z "W stronę zmiany". Swoją drogą, kiedy raz oglądałam klip do tego moja kumpela wyjechała z tekstem "To ta wieś koło Torunia jest taka duża?!". ;)



25.  Myslovitz - Mieć czy być
Są i oni. Nowe Myslovitz nie podchodzi mi kompletnie, ale do czasów gdy Rojek swoim głosem przenikał do najgłębszych odchłani mojej duszy zawsze będę wracać. Jak długo będę żyć tak Myslovitz zawsze będzie u mnie "na topie".



26. John Legend - All of me
Podziękowania dla Spotify za podsunięcie mi tego kawałka. Jak ja kocham takie smętny, zwłaszcza w takie wieczory jak dzisiejszy.


27. Rover - Konfesjonał
"Na forach piszą że będę drugim Biszem" nawija w innym swoim kawałku. Może dlatego Rover podpasował mi całkowicie od pierwszych dźwięków "Oddźwiernego".



28. 30 seconds to mars - City of angels
Więc sprawa wygląda następująco, że ja wcale nie rozumiem fenomenu 30stm, jednak nieliczne kawałki mnie urzekają. To urzekło mnie od pierwszych dźwięków, rozpływam się słuchając tego w letnie wieczory i patrząc w niebo. Naprawdę.



29. Coldplay - A sky full of stars
No co? Każdy tego słucha. Ale ta piosenka jest magiczna.



30. AC/DC - Highway to hell
Tak naprawdę dzisiejszego dnia pociesza mnie fakt że za dwa tygodnie żegnamy sezon na motoarenie (no chyba że Gdańsk się jednak nie wycofa z rozgrywek). Trochę smutno, ale z drugiej strony chcę zobaczyć jak te chłopki pomykają na motorach. A ta piosenka? No przecież bez niej nie ma żadnego meczu.





I tym oto akcentem kończę tutaj swoją karierę. Może do kiedys, coś, gdzieś. Indżoj ;-)

wtorek, 1 lipca 2014

#8 Taka miłość cz. 1 - żużel

Każdy potrzebuje w życiu czegoś, co będzie go w stanie oderwać od rzeczywistości. Coś, co sprawia że na kilka chwil wszystkie problemy wydają się być nieważne i nieistotne. Coś, czemu podporządkujemy swój grafik.
A więc dziś o pierwszej z takich rzeczy w moim życiu. - żużlu.


Warkot silników wypełniający każdą cząstkę naszego ciała. Zapach palonej gumy którym przesiąka każdy centymetr stadionu. Sekundy w których staje serce kiedy do góry unosi się taśma startowa. 15 biegów, każdy trwający około 4 minut. Minut w których nie trudno o zawał. 


Toruń. Piękne miasto leżące nad Wisłą, które porywa swoją gotycką architekturą. Bla bla bla. W (moim) kochanym mieście jest jeden adres wart szczególnej uwagi. Jaki? Pera Johnsona 7. Taka krótka uliczka, blisko Castoramy i Rydzykowa, przy wylotówce na Bydgoszcz. Jedzie się prosto Szosą Bydgoską i skręca za salonem samochodowym. Co tam jest? Miejsce gdzie niebo jest jakby piękniejsze.

 Motoarena im. Mariana Rosego, jeden z największych stadionów żużlowych na świecie. Użytkowany oczywiście przez lokalny Unibax Toruń.

Jednak zanim Toruń dorobił się takiego obiektu, stadion znajdował się nieco dalej - na Broniewskiego 98. Tamten tor nie był wprawdzie aż tak imponujący, ale to właśnie tam rodziły się legendy speedwaya. 
I to tam małą Weronikę tato wziął na pierwszy mecz. Sparing z Unią, tylko nie pamiętam czy Tarnów czy Leszno ; ) W każdym bądź razie to właśnie tam pierwszy raz zobaczyłam chłopka jadącego w lewo na motorze. Ale to przeszłość.


Mogłabym teraz opisać zasady punktacji, regulamin wg. którego wystawiani są zawodnicy, ale...po co? Jeśli kogoś to głębiej zainteresuje to wystarczyć zerknąć w wikipedię.
Żużel ma to coś. To że atmosfera panująca na stadionie uzależnia, potwierdzi każdy kto choć raz uczestniczył w tym widowisku. Tego nie da się opisać żadnymi słowami. Trzeba to po prostu poczuć.



Dlaczego Krzyżacy? A bo z Torunia. Dlaczego kibice skandują "Apator" a nie "Unibax" ? A bo Apator jest nazwą wręcz historyczną, ale o tym można by książkę napisać.


Aktualnie Unibax/Apator ma najlepszy zespół w lidze, a gdyby nie ujemne punkty na początek sezonu to już można by świętować awans do play-off'u, a do tego główny sponsor wycofuje się po sezonie. Nie ma lekko. Ale walczyć trzeba do końca.
A trzon składu toruńskich aniołów na obecny sezon prezentuje się tak :

1.Emil Sayfutdinov. 

Nie bez powodu wylądował u mnie na pierwszym miejscu, mimo iż jeździ z numerem 13.
25-letni Rosjanin tatarskiego pochodzenia, od paru lat z polskim paszportem. W podpisanie przez niego kontraktu z toruńskim klubem powątpiewałam do ostatniej chwili. Bo czaił się już jakieś 3 lata, ale to wolał zostać w Polonii (ble), a to wybrał Częstochowę. Jednak w końcu w tym sezonie przydział kevlar Unibaxu. I chyba najrzadziej zawodzi. Zdarzają mu się słabsze występy, ale generalnie można liczyć że w meczu przywiezie te 12 punktów. Już nie raz w tym sezonie to on wygrywał Toruniowi mecz.
Gdyby nie jego liczne upadki i kontuzje to pewnie osiągnąłby dużo dużo więcej w żużlu. Gdyby postanowił reprezentować Polskę - pewnie też. Przez problemy finansowe rosyjskiej federacji w tym sezonie nie oglądamy go w cyklu Grand Prix. Wracając do kontuzji - poprzednią dłuższą przerwę zaliczył po...meczu przeciwko Unibaxowi. Dociśnięty do bandy przez Miedziaka wpadł pod motor rozpędzonego Kamila...jeśli ktoś chce zobaczyć tą masakrę to odsyłam na youtube. W tym sezonie na szczęście pauzował tylko jeden mecz. I tylko żal ściska, że kontrakt podpisał tylko na jeden sezon...

2. Darcy Ward.

Mimo młodego wieku ma już wypracowaną swoją markę.
Kiedy jest w gazie - przeciwnicy nie mają co marzyć o nawiązaniu walki z nim. Ale i zdarza się że potrafi w meczu przyjeżdżać na jedynki.
Jedno jest pewne - maluję się przed nim malownicza kariera. Ostatnio wydaje się że nawet się opanował i zdążył wyszaleć (nie wnikajmy w te gwałty itp.)












3. Chris Holder

Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, to myślałam że Kubica się na motory przerzucił i jak się okazało nie tylko ja tak myślałam.
Ale do rzeczy.
Populary Krzysiu, kapitan toruńskiego klubu. Kiedy się pozbiera to inni oglądają jego tyły. Kiedy jest w rozsypce...jest słabo.
Razem z Darcym nazywani są "australijskimi turbobliźniakami", a w tym sezonie z dwóch dwójki powstał "Forkrent Racing Team".
Kiedyś ze swoim kolegą z Australii wspólnie szalał po balach (tak Chris, ładnie opisali w gazecie to jak obsikałeś pomnik Kopernika), ale odkąd został tatusiem to zupełnie inny człowiek. Taki, który naprawdę zasługuje na miano kapitana. Tylko od czasu poprzedniej kontuzji jest strasznie himerycznym zawodnikiem. W jednym meczu wygrywa wszystkie wyścigi, by w następnym dać ciała. Teraz znowu pauzuje ze złamanym nadgarstkiem.

4. Paweł Przedpełski

Lubiany "Pawełek", jeden z juniorów który ma zapewnione miejsce w składzie. Wychowanek toruńskiego klubu. Młody i piekielnie uzdolniony. Jak to na juniora - zdarzają się słabsze występy. Ale w ostatnim meczu z Włókniarzem był najlepszym zawodnikiem drużyny. Zdecydowanie można na niego postawić.


5. Oskar Fajfer


Kolejny junior. Tegoroczny zakup, prosto z Gniezna. Inni zawodnicy mogą mu zazdrościć tego, że mimo swojego wieku jeździ bez kompleksów. Potrafi objechać takich "starych wyjadaczy" jak Petersen czy Holta.






6.  Adrian Miedziński


W Toruniu od zawsze i już chyba na zawsze. Adrian jak to Adrian - albo błyszczy, albo go nie widać. Czasami na torze zachowuje się jakby nie widział na nim nikogo poza sobą i jedzie na oślep. A przez to - nie tylko on leży na torze. Talentu i serca odmówić mu nie można.






7. Tomasz Gollob. 

A...a to że Tomek jeździ z aniołkiem na piersi.. to naprawdę nie wymaga komentarza, prawda?










Tak to się właśnie prezentuje. Osobiście cieszę się że mecz z Gorzowem został przełożony - dzięki temu przerwa potrwa tylko dwa tygodnie, a nie miesiąc. Następny mecz w Toruniu? Niech Falubaz drży.
Notka trochę nieposkładana, trochę inaczej wygląda niż chciałam. Żużlowi z pewnością poświęcę tu miejsce jeszcze nie jeden raz. Bo warto.





sobota, 21 czerwca 2014

#6 Słowo o muzyce cz. 2

Część druga dzisiaj.
Rano miałam świetny humor, który ulatniał się z każdą chwilą. Aż trafiłam tutaj.
I znowu dodaję notkę kiedy powinnam ślęczyć nad egzaminem. Boże, tylko żebym nie wylosowała wielkanocy, błagam.


11. Zeus - Hipotermia.
Zeus jest dla mnie jakoś...ciężkostrawny. Niby wszystko mi w nim pasuje, ale jest coś co sprawia że męczę się słuchaj go. Ale jednak "Hipotermia" sprawia że "Zeus. Nie żyje" zyskuje w moich oczach po stokrość. Bang !



12. Bisz - Nie trać mnie (Dżony remix)
Niespodzianka, że dzisiaj będzie tutaj sporo Bisza? Też myślę że nie, bacząc co podziało się z moich mózgiem ostatnio (aż zacytuję inny kawałek "zrobię z mózgu pierdoloną sieczkę" ;))
Oryginał tego kawałka bym pierwszym z "W stronę zmiany" jaki wpadł w moje uszy. Ale czegoś mu brakowało. Ten remix ma w sobie wszystko. I choć znam już chyba każdą nutę z niego to dalej mam gęsią skórkę.
 (efekt zabawy fotoszopem powyżej)


13. Szops - Bezpańskie psy (feat. Bisz)
Ot, co nucę pod nosem w chwilach największego doła. "Bo tu nie ma dla nas nic oprócz powolnego wyniszczenia".  tak poważnie ten numer był dla mnie jednym z tych, które po pierwszym odsłuchaniu kompletnie nie wpadają w ucho, schodzą gdzieś w cień, by nagle jakiś czas później znowu go odkopać i pokochać całym sercem.



14. James Blunt - High
Aż się zdziwiałam że mojego ulubionego angielskiego głosu nie dałam w pierwszej części. A należałoby się ! Blunt zawsze pojawia się na mojej playliście kiedy albo mam doła, albo chcę się wyciszyć. Robi kapitalną robotą, zwłaszcza na pierwszych płytach.


15. A day to remember - All I want
Bang bang ! Jedno z najlepszych kawałków z pierdolnięciem jakie znam. Jest najlepsza gdy mam ochotę się powydzierać i wyrzucić z siebie całą złość do świata. A do tego teledysk jest chyba najlepszy na świecie ;-)



16. Imagine Dragons - It's time.
Piosenka wakacji i dobrych czasów mojego życia. I nie wiem czy mam się śmiać czy płakać słuchając jej. Bo wiecie jak to mówią - dobre wspomienia są złe bo wiesz że już nigdy nie wrócą. A tak na marginesie - ID to jeden z moich fav zespołów. I choćby z tego względu należy się im tutaj w pełni zasłużone miejsce.





17. Biffy Clyro - Bibical.
Nie potrafię ubrać w słowa odczuć co do tej piosenki. Nie jest rewelacyjna, nie powala na kolana, ale...ma to coś.



18.  Apocalyptica - I don't care (feat. Adam Gontier)

Na piosenkę natknęłam się kiedyś przypadkowo, gdy zabłądziłam na youtubie i nie żałuję. Pokochałam od pierwszej nuty, od drugiej wiedziałam że będzie to jedna z tych których nigdy nie usuwa się z mp3. Gontier jak zwykle miażdży swoim głosem. Amen.




19. Scorpions - Wind of change.
Czas na szlagier. Piosenkę którą chyba zna każdy Jak jej słucham, to włączam słuchawki na max i odrywam się od rzeczywistości... Najpiękniejsza ballada jaką kiedykolwiek słyszałam. Tylko szkoda, że teraz już taka muzyka nie powstaje. Dlatego często młode pokolenie musi sięgać do tak starych, ale ponadczasowych utworów.



20. The xx - intro.
A na koniec - cu-cu-cudeńko. Czterogodzinną wersją potrafię katować się ucząc do egzaminów. A cała twórczość xx zabiera mnie w zupełnie inny świat.



A teraz abstrahując od muzyki, trochę sportu (o czym następnym razem). Wytęskniłam za zapachem spalonej gumy, warkotu silnika i atmosfery jaka panuje na motoarenie. I ani ważyć mi się jutro przegrać Anioły. Wprawdzie bez kapitana, ale musimy wygrać.

sobota, 14 czerwca 2014

#4 Słowo o muzyce cz. 1

Tak. Sesja w pełni, w poniedziałek najważniejszy egzamin a ja - postanowiłam napisać notkę. A kto mi zabroni ;) Ale obiecuję że jak skończę to zaraz wracam do nauki rosyjskiego !

A więc. Teraz o muzyce. Muzyka w życiu każdego odgrywa ważną rolę. Zastanawiałam się czy w dzisiejszej notce napisać o piosenkach które aktualnie katuję, czy stworzyć soundtrack swojego życia. Postanowiłam zrobić dwie rzeczy na raz. Na wstępie chyba muszę jednak napisać o tym jakiej muzyki słucham. A więc - słucham tego co wpadnie mi w ucho, chociaż opinię mam osoby słuchającej mocniejszych brzmień. No i takie u mnie przeważnie przeważają. Choć ostatnio przeżywam fascynację zupełnie inną muzyką. Ale o tym zaraz. Więc od dzieła ! :)

1. Miuosh ft. Bisz (B.O.K) - Szczury (DZD blend) 
Oryginał poznałam jakiś czas temu i już wtedy wywarł piorunujące wrażenie. Ten remix przesłała mi dzisiaj Danka i od tamtej pory ciężko mi go wyłączyć. Są ciary. I jest przesłanie.

 Oj, namieszał Bisz na mojej playliście ostanimi czasu i to ostro. Był zimny wieczór, a ja miałam typowy wieczór smutku i łez z kumpelą. I kiedy tak użalałyśmy się nad własnym losem ona kazała mi wpisać słowo "banicja" na yt. I bang, Weronika się zakochała ! I od razu sprostuję osoby które chciałyby mnie teraz zjechać. A więc a) wiem że zaczynać słuchać Bisza od "Wilka Chodnikowego" to robić to od dupy strony, ale tak wyszło i nic nie poradzę. b) ja się nie znam na rapie, więc jeśli ktoś mi chce opowiedzieć teraz o słabym bicie/flow czymkolwiek - to nie wiem o co chodzi. A "Banicja" wielkim kawałkiem jest. Amen. 

A więc ponownie pan z Bydgoszczy. Swoją drogą ja jako rodowita torunianka powinnam hejtować wszystko co bydgoskie. Ale Biszu trochę poprawia moje spojrzenie na to miasto. 
Jeśli idzie o sam kawałek - konkretnie motywuje mnie do działania (czyli do nauki - patrząc z perspektywy trwania sesji). Naprawdę robi dobrze w momentach w których ma się ochotę na autodestrukcję. 

A teraz odskakujemy od tego co jest aktualnie na tapecie i wracamy do przeszłości. Choć prezentuję kawałek z najnowszej płyty kanadyjskiego zespołu. Ale jednocześnie ta piosenka jest moją ulubioną, ukochaną, wysłuchaną na wszystkie sposoby (licznik na last fm głosi że odtwarzałam ją 851 razy). A sam zespół? Bezapelacyjny nr. 1 mimo iż jakiś czas temu ich piosenki straciły rację bytu na moim odtwarzaczu. To jest ten zespół który mimo upływu czasu, mimo zmiany gusty, zawsze będzie w sercu, zawsze na twarzy będzie pojawiać się uśmiech gdy w zakamarkach szaf dostrzeżemy ich płyty. Każdy ma takich zespół, prawda? Ja mam Simple Plan. I mam tego ich astronauta który towarzyszył mi w ważnych momentach. 

 "No this is not the time or the place for a broken-hearted.." Ta piosenka towarzyszyła mi w takich chwilach mojego życia, że teraz gdy ją włączyłam mam łzy w oczach. Chyba mogę ją nazwać szlagierem mojego życia. Słuchałam jej gdy opuszczałam Warszawę po Ursynaliach'11. Słuchałam jej wyjeżdżając z LGP Wisły'12 i '13. Śpiewałam ją z Danką przez telefon o 3 w nocy. Po prostu...ten kawałek towarzyszył moim spełniającym się marzeniom. "I'm gonna come back to walk these streets again" Uch, Weronika wytrzyj te łzy i pisz dalej notkę.

I wybaczcie brak tytułu, ale dochodzi północy a mi nie chce się przełączać klawiatury na rosyjską.
Skoro już się posmarkałam na numerze 5, to teraz pora na to. Obok tego NIGDY nie przejdę obojętnie i nigdy nie obejrzę teledysku nie roniąc przy tym łzy. Dlaczego? To odsyłam do swojej drugiej notki. Teraz po prostu chwila dla tej piosenki. Chwila dla Pavla.

Oh, któż z nas nie natknął się na tą piosenkę przez ostatnie pół roku? :) Mimo to odegrała ważną rolę w moim życiu. Nie będę się tutaj rozkliwiać nad sobą ale - któż z nas nie miał złamanego serduszka? ;-) A wtedy piosenki jak te są idealne. Całe szczęście - teraz się uśmiecham słuchając jej :-)

A teraz odchodząc od smutków i smętów - jedno z moich ulubionych kawałków z pierdolnięciem ! Uwielbiam się tym kawałkiem "nastroić" przed imprezą, lub po prostu posłuchać go gdy mam dobry dzień. A so, wolno mi ;) Poza tym od tego numeru zaczęła się moja miłość do całego HU, który stał się jednym z moich ulubionych zespołów. Soł...

9. Linkin Park - Numb.
Tak wiem, wszyscy to znają. Ale LP to jedna z moich pierwszych muzycznych miłości i jedyna która trwa do dziś. Nie, nie było mnie we Wrocławiu. Rok temu na OWF też nie. Moje serce krwawi, a posty moich znajomych tylko mnie dobijały. Trudno. Grunt że Chester dalej robi mi dobrze swoim głosem. Mimo iż ostatnia płyta średnio przypadła mi do gusty, to wracam do ich początków i...<3





10. Alexander Rybak - Superhero
Zastanawiałam się czym zakończyć pierwsze z moich zestawień. A uznałam że jest tutaj teraz takie pomieszanie z poplątaniem że Rybak już nie zaszkodzi :) Mojej miłości do zwycięzcy eurowizji sprzed paru lat nie ukrywam. Ta piosenka jest jedyną z moich ulubionych. A teraz słuchanie jej sprawia mi wiele frajdy pt. "Kurcze, ja go rozumiem, ja znam rosyjski!". No, może tą swoją znajomość przeceniam ale radocha z tego że Alex uczy i edukuje pozostaje.





Na dziś to tyle. Żeby przekazać wszystko co chcę, to będę musiała poświęcić chyba 3 notki, a biorąc pod uwagę częstotliwość to...myślę że za pół roku skończę ;-) Pierwotnie zamierzałam upchnąć wszystko w jedno, ale a) byłaby taka długa że nikt by tego nie przeczytał. b)ja naprawdę muszę wrócić jeszcze dziś do nauki, a spędziłam tu teraz godzinkę.
Nie specjalnie chyba dałam dzisiaj poznać swoje gusta. Albo dałam? Kobieta zmienną jest, jak to mówią. Także mówię teraz dobranoc, proszę za mnie trzymać w poniedziałek kciuki, a mundial wygrają Niemcy ! ;)